Sex francuski - czy seks oralny jest seksem

Zdrada w związku fot. Fotolia
Między ustami, a brzegiem puchary, czyli czy seks oralny jest... seksem?!? Oto hamletowskie pytanie!
/ 14.06.2013 14:13
Zdrada w związku fot. Fotolia
Nie czarujmy się: klasyczne „być albo nie być” jest pytaniem czysto retorycznym… Nawet dla Disneya zamrożonego w ciekłym azocie czy fanów pomysłów Wiliama Gibsona, obiecujących elektroniczne zmartwychwstanie.

Czy seks oralny jest seksem?
Gdybym nakryła jakąś panią przytuloną do obnażonego podbrzusza mojego męża, to seks oralny byłby dla mnie czynem hiper seksualnym. Kiedyś, w młodszym wieku, seks oralny był szansą  na to, aby szybko spławić chłopięcych adoratorów (dostał co chciał, a teraz won), tym bezpieczniejszym, że jako małolaty wierzyłyśmy w skuteczność pasty Colgate, zaś kremu plemnikobójczego niekoniecznie… Seks oralny jako szansa na spokój? O tak… Wpadli na to już średniowieczni Japończycy, którzy w publicznych łaźniach seks oralny proponowali w pakiecie z czystym ręcznikiem. I żadnego znaczenia nie miało, czy usta kąpielowego są ustami mężczyzny czy kobiety.

Czy seks oralny jest seksem?
Cholera. Jak Kalemu ukraść krowy to źle, a jak Kali ukradnie to dobrze? O ile puszczam pawie oczko, kiedy widzę jak jakaś kobieta zbliża się do podwozia mężczyzny (byle nie same wiecie czyjego) to kiedy obcy facet szusuje ustami w stronę mojego łona włącza mi się na czole purpurowy napis: „Achtung!” Pokręcona moralność? Nie, po prostu wagina wydaje mi się miejscem dużo bardziej intymnym niż penis. Było nie było faceci wywijają penisami od małego. Kwestia anatomiczna? A może waginy są bardziej tajemnicze, no, a przede wszystkim mają więcej godności?  Penisy lubią pięknie się puszyć czyli gadać, waginy (czego dowodzą ich monologi spisane przez Eve Ensler) to miejsca nie tyle wyczynów, co czynów. Wyjątek potwierdza regułę: czy bogini Atena wyskoczyła swemu ojcu Zeusowi z głowy czy z „główki”? Penisy są leniwe. Ich właściciele też. Niech podniosą ręce do góry panie, które trenowały techniki oralne na lodach waniliowych. Ja swoją trzymam wzniesioną. W dodatku w czasach moich młodzieńczych nauk nie było żadnych magnum tylko „włoskie” z budki; ślimacze spirale wtłoczone w połamany wafel. Efekt: lepiąca się broda i ryzyko salmonelli. Czy  w tamtym czasie moi koledzy trenowali dajmy na to wgryzanie się w odpowiednio spreparowanego arbuza? Puszystą brzoskwinkę? Nie: oni grali w kapsle.
Czy seks oralny jest seksem? Może jest seksem, kiedy jego finał prowadzi do konsumpcji? Konsumować czy nie konsumować - kolejne dramatyczne pytanie dla wyzwolonej kobiety XXI wieku.  Dramatyczniejsze nawet dla nas, niż dla naszych babek. Sperma jest tucząca, a przecież wszystkie zdopingowane idealną figurą Kate Moss nie tylko jesteśmy na diecie, ale w dodatku nie jadamy po osiemnastej.  No dobra, przynajmniej nie powinnyśmy jeść.

Czy seks oralny jest seksem?
Pytanie, które padło nawet w czcigodnej sali amerykańskiego Sądu Najwyższego. Niejaki Bill C, zawód prezydent, utrzymywał, że nie kochał się z Monicą L, bo seks oralny seksem nie jest! Ciekawe co o tym sądziła Hillary C? Chyba wiecie, bo na pewno wiedzą kobiety, które głosowały na nią w prawyborach w New Hampshire. Jej kontrkandydat Barack Obama „przedkłada  słowa nad czyny” - skomentowała kandydatka Clinton. A przecież ona akurat wie co mówi: w końcu jej ukochany Bill przegonił w semantyce i językowych akrobacjach samego Williama Szekspira. Mamy więc jakiś consensus: przynajmniej w New Hampshire seks oralny jest seksem. Stosunek oralny ze stażystką cudzołóstwem, a wyprostowana postawa Hillary wobec swojego męża-prezydenta i obywateli postawą pełną hartu ducha. W rezultacie postawą elekcyjną czy erekcyjną? To się jeszcze okaże.
Czy seks oralny jest seksem?
Czy Hillary będzie prezydentem USA?
To się jeszcze okaże.
Prawda leży gdzieś między ustami, a brzegiem „pucharu”.

Redakcja poleca

REKLAMA