Kryminał na lato, cz. IV

Kryminał na lato, cz. IV
W środku, zgodnie z tym, co pamiętała, znalazła dużą tablicę z kluczami. Co za palant. Choć nie zauważyła głównego klucza do domu, to mimo wszystko Dennis prosił się o kłopoty...
/ 14.08.2007 17:11
Kryminał na lato, cz. IV

(...)
Polly siedziała w autobusie do Forbes Abbot. Wszystko się w niej gotowało. Przede wszystkim dlatego, że nie uważała się za osobę, która powinna jeździć autobusami. Ponadto czuła się poniżona przez tego sztywnego, starego rupiecia, który chciał się jedynie zabawić jej kosztem i popatrzeć, jak się przed nim wije. W dodatku pewnie powie o wszystkim Mallory’emu. Na pewno. To taki typ. Niemal słyszała, jak pompatycznie i z udawaną przykrością opowiada o tym, co zaszło. "Myślę, że jako ojciec powinieneś wiedzieć...". Jasne.

W wiosce były dwa przystanki. Pierwszy przy sadzawce dla kaczek, na zakręcie Hospital Lane, niemal naprzeciw domu Dennisa. Kilkoro pasażerów przygotowywało się do wyjścia. Trwało to chwilę. Mieli ręce pełne zakupów, a jedna z kobiet była z wózkiem dziecięcym, który kierowca – wyszedłszy na chwilę ze swojej kabiny – pomógł jej wynieść z autobusu.

Polly tymczasem patrzyła przez okno prosto na garaż Kinders. Ani śladu samochodu – prawdopodobnie Dennis pojechał nim do pracy. Ani śladu jego wstrętnej sprzątaczki. Mówiąc szczerze, ani śladu jakiegokolwiek życia. Kiedy kierowca wracał na swoje miejsce, Polly zerwała się, krzyknęła: "Momencik!" i wyskoczyła z autobusu.

Pasażerowie, którzy wysiedli przed nią, w większości się porozchodzili. Dwie kobiety jednak pozostały na przystanku, rozmawiając cicho z głowami zwróconymi ku sobie. Polly poszła w kierunku stawu, czując na sobie ich wzrok. Usiadła na ławeczce i przyglądała się kaczkom. Nurkowały, sunęły po wodzie, walczyły ze sobą. Nagle rozległo się głośne kwakanie, a kiedy umilkło, kobiet już nie było.



Polly się rozejrzała. Jakiś facet w berecie oddalał się ze swym labradorem w przeciwnym kierunku. Szybko przeszła przez jezdnię, otworzyła furtkę Kinders i weszła do garażu. W środku, zgodnie z tym, co pamiętała, znalazła dużą tablicę z kluczami. Co za palant. Choć nie zauważyła głównego klucza do domu, to mimo wszystko Dennis prosił się o kłopoty. Można by niemal powiedzieć, że oddawała mu przysługę, zwracając uwagę, na jakie ryzyko naraża swój dom. Trzeba się mieć zawsze na baczności. Polly zdjęła klucze z opisem "Biuro" i wsunęła je do kieszeni.

Wyszła na ulicę, czując ciężar kluczy w kieszeni cienkiej, bawełnianej sukienki. No i już. Ma je w garści. Nikt o tym nie wie. Jest bezpieczna. Pomimo to czuła pewien niepokój. Wzięła je powodowana impulsem, a teraz musi pomyśleć o tym, jak w miarę szybko i bezpiecznie je zwrócić. Za jakąś godzinę Dennis będzie wracał z pracy. Rzecz jasna, może wcale nie sprawdzić tablicy z kluczami. Wydaje się też nieprawdopodobne, żeby zostawiał tam kluczyki od pięknego granatowego lexusa, który Polly zauważyła w dniu pogrzebu. Ale kiedyś na pewno będzie chciał zamknąć garaż. Tylko kiedy?

Powoli doszło do niej, że jeśli chce zrobić użytek z tych kluczy – a skoro je ukradła, to na pewno przyświecała jej taka myśl – to w ogóle nie może ich oddać. Nawet jeśli Dennis nie zauważy ich zniknięcia, trudno jej będzie znaleźć dogodną okazję. A jeśli zauważy, a potem zobaczy, że znów są na swoim miejscu, może się poważnie zaniepokoić. Pomyśleć, że zrobiono kopie. Może nawet powiadomić policję. Jeśli zostawi wszystko tak, jak jest, Dennis pewnie pomyśli, że gdzieś je odłożył. Starsi ludzie tacy są. Zawsze wszystko gubią.
(...)
 

Fragment pochodzi z książki Caroline Graham, "Duch w machinie", przeł. Anna Sawicka-Chrapkowicz, wydawca: GWP, data premiery: 20.09.2007. Dodatkowe informacje na blogu: midsomer.blox.pl






Lubisz takie opowieści? Stwórz własną historyjkę z dreszczykiem! Czytaj i pisz
: kryminalne zagadki internautów